logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Beata Biel, Konkret24 Seks, którego nie było, a który zobaczył cały świat
  • 2
    Bartosz Żurawicz Kilka sekund na decyzję. Ich błąd kosztuje życie setek ludzi
  • 3
    ks. Kazimierz Sowa Putin zachwycił brytyjskiego nastolatka. "Nasz prezydent okiwał was wszystkich"
  • 4
    Ludwik Dorn Trzeci etap panowania Dudy. Prezydentura sflaczała
  • 5
    Rafał Kazimierczak Rewolucjonista. Mackami Lew Iwanowicz sięgał wszędzie
  • 6
    Anna Winiarska Zajrzała do pieca, a tam nadpalona głowa. "Coście zrobili z tą dziewczyną?!"
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Beata Biel, Konkret24

Seks, którego nie było, a który zobaczył cały świat

Zobacz

Tytuł: Stopklatka z deepfake - fałszywego pornograficznego wideo z Gal Gadot

Bartosz Żurawicz

ZobaczKilka sekund na decyzję. Ich błąd kosztuje życie setek ludzi

Czytaj artykuł

Tytuł: magazyn kontrolerzy Źródło: PA Images via Getty Images

ks. Kazimierz Sowa

ZobaczPutin zachwycił brytyjskiego nastolatka. "Nasz prezydent okiwał was wszystkich"

Czytaj artykuł

Tytuł: Ceremonia zakończenia mistrzostw Źródło: Getty Images

Ludwik Dorn

ZobaczTrzeci etap panowania Dudy. Prezydentura sflaczała

Czytaj artykuł

Rafał Kazimierczak

ZobaczRewolucjonista. Mackami Lew Iwanowicz sięgał wszędzie

Czytaj artykuł

Tytuł: Magazyn-lev-yashin.jpg Źródło: FIFA/Wikipedia

Podziel się

Zanudzano go pytaniem, skąd, do diabła, forma tak gigantycznych rozmiarów. "Jak to skąd? Przed meczem papieros, dla uspokojenia skołatanych nerwów. Plus kieliszek czegoś mocniejszego, na rozluźnienie mięśni".

Kto jest najlepszym piłkarzem w historii kraju? Tego pytania w Rosji - tak jak wcześniej w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich - zadawać nie ma sensu. Po co, skoro wiadomo, że on - Lew Iwanowicz Jaszyn.

Spór toczyć można o to, komu należy się numer 2. Lata płyną, dekady mijają, żelazna kurtyna runęła, a w tej sprawie nie zmienia się nic. I pewnie już tak pozostanie, bo mowa jest o bramkarzu idealnym.

Czarna Pantera, Czarny Pająk, a nawet Czarna Ośmiornica. Do wyboru. Groźne były te pseudonimy i prawdziwe. Szybki, nieludzko sprawny, zawsze ubrany na czarno. Wszędzie było go pełno, wszędzie sięgał swoimi mackami.

 

Wielki Lew Jaszyn w akcji / Źródło: ullstein bild / Getty Images

Wykopem lub, o zgrozo, dalekim wyrzutem

Wymienianie jego dokonań jest czasochłonne. Nawet nużące.

Mistrz olimpijski 1956. Mistrz Europy 1960. Bramkarz Jedenastki Stulecia FIFA. Najlepszy bramkarz FIFA w historii MŚ.

W roku 1994 ustanowiono Nagrodę Jaszyna, znaną także jako Złote Rękawice, dla najlepszego zawodnika mundialu na tej pozycji. Na dopiero co zakończonych mistrzostwach w Rosji ogłoszono nim Belga Thibauta Courtois. Oficjalny plakat tej imprezy - co jest uhonorowaniem szczególnym - zdobiła podobizna Jaszyna - Czarnej Pantery w locie po piłkę.

A jest jeszcze wyróżnienie o klasie Lwa Iwanowicza mówiące najwięcej - w roku 1963 został laureatem Złotej Piłki. Do dziś pozostaje jedynym bramkarzem, który dostąpił tego zaszczytu. Co ten sukces znaczy, przekładając go na nasze czasy? Od dekady plebiscyt wygrywają Cristiano Ronaldo i Lionel Messi. Na zmianę.

Żaden z przyznanych mu zaszczytów nie dziwi. To on jako pierwszy ruszył na przedpole, zostając królem pola karnego. Jako pierwszy zaczął dyrygować formacją obronną, krzycząc i pokazując kolegom, jak i gdzie mają się ustawiać. Rozpoczynał kontrataki - celnym wykopem lub, o zgrozo, dalekim wyrzutem piłki. Przed nim takie wariactwa nie przychodziły do głowy nikomu. Przed erą Jaszyna bramkarz miał cichutko stać między słupkami i czekać. Więcej nie wymagano.

Lew Iwanowicz zrewolucjonizował piłkę nożną, inaczej jego wyczynów określić nie sposób.


"Cuatro discípulos se afanan por colocar la portería en su sitio, por elevar el eco de sus paradas, por homenajear al más grande en su casa. Tendrán que parar el mundo y eso por ahora solo lo ha hecho Yashin en un póster"

Las semis desde la portería#FRA - #BEL#CRO - #ENGpic.twitter.com/5jUzzLn8F1

— emmanuel ramiro (@emmanuelrf) 10 lipca 2018


Do dziś bramkarze mówią, że obronionych karnych nie ma, są tylko te źle wykonane. Jaszyn musiał tego powiedzenia nie słyszeć, skoro wygrał takich pojedynków aż 150, tych udokumentowanych. - Radość z oglądania Jurija Gagarina unoszącego się w przestrzeni kosmicznej przebija tylko radość z obronienia jedenastki - powiedział w jednym z wywiadów.

Pojedynek z Czarną Panterą był koszmarem da każdego. Po mundialu 1958 opowiedział o tym Anglik Tom Finney, nie wstydząc się żadnego słowa. - Stałem przed piłką, oko w oko z tym niesamowitym bramkarzem, sprawiającym przerażające wrażenie potęgowane jego czarnym strojem. Wpadłem na pomysł, że uderzę nie lewą nogą, a słabszą prawą, bo on na pewno wiedział o mnie wszystko. I udało się, gol, wyprowadziłem w pole samego Lwa Jaszyna!

Cieślika noszono na rękach

Silny był i odważny, to drugie do szaleństwa. W czasie mundialu 1966 rzucił się pod nogi szarżującego napastnika. Ten nie odpuścił, a potężne kopnięcie prawie urwało Jaszynowi głowę. Kiedy doszedł do siebie, co trochę czasu zajęło, zapytał, czy nic się rywalowi nie stało.

Dżentelmen. Nie dało się go nie lubić. Każdą meczową bluzę oddawał albo któremuś z rywali, albo kibicowi. Wszystko, co przywoził z zagranicznych wojaży, trafiało do przyjaciół. Dla siebie i dla rodziny zostawiał bardzo niewiele.

Lew Jaszyn najlepszym bramkarzem w historii / Wideo: Lindeboom, Kroon, Ron / Anefo, CC BY-SA 3.0 nl, Russian Post, Agência Brasil

Ludzie go uwielbiali. Kochali. Z tą miłością spotykał się na każdym kroku.

Podróż statkiem z dalekiego Melbourne, gdzie ZSRR sięgnęło w piłce nożnej po złoto igrzysk, trwała i trwała. A potem drużyna jechała jeszcze koleją z Władywostoku do Moskwy, żeby rodacy mogli zobaczyć i wyściskać bohaterów. Na jednej ze stacji do wagonu wpadł brodaty mężczyzna. - Panowie, gdzie jest Jaszyn? - zapytał. Padł przed nim na kolana, wręczył butelkę samogonu i ziarna słonecznika. - To wszystko, co mamy. Dziękujemy - oświadczył.

Jako mistrz olimpijski przybył potem z reprezentacją do Polski. W niedzielę 20 października 1957 roku Stadion Śląski w Chorzowie pękał w szwach. Tokarz Gerard Cieślik jak zwykle wybrał się rano do Huty Batory. Dopiero po pracy przemienił się w piłkarza.

Strzelił Jaszynowi dwa gole, dał nam wygraną 2:1, która w narodzie wywołała euforię. - Nikt w najśmielszych oczekiwaniach tego nie oczekiwał - oświadczył komentator tamtego spotkania.

Cieślika noszono na rękach. Dosłownie.

 

No passado os goleiros eram ruins sim amiguinho, pode confiar...

Com vocês, Lev Yashin, o Aranha Negra

(vídeo completo no FB) pic.twitter.com/YGlUZFhtQw

— Cenas Lamentáveis (@CLamentaveis) 16 września 2017

 

Bieda piszczała w każdym kącie

Dzieciństwo Lwa Iwanowicza przypadło na lata wojny. Pewnie to go zahartowało. Na świat przyszedł w Moskwie, w roku 1929, w rodzinie robotniczej. Bieda piszczała w każdym kącie, jeden nieduży pokój Jaszynowie dzielili z kilkoma krewnymi.

Kiedy Niemcy zbliżyli się do stolicy na 70 kilometrów, trzeba było spakować tobołek i uciekać. Do Uljanowska. Ojciec dostał tam robotę w fabryce zbrojeniowej, Lew szybko do niego dołączył. - Chłopcy i dziewczęta z tamtej generacji pracowali, a potem godzinami stali w kolejkach po chleb, dzieląc się kawałkami cukru i marząc o zwycięstwach na froncie. Bardzo wcześnie musieliśmy dorosnąć - wspominał.

O zwycięstwie dorośli głośno zaczęli mówić w roku 1944.

Można było wracać do Moskwy. Do domu.

Stare kości na murawie

Przez całą karierę, czyli długie 22 sezony, bronił barw jednego jedynego klubu - Dynama Moskwa. Sięgnął z nim po pięć mistrzostw ZSRR i trzy krajowe puchary. Trafił tam jako junior, wypatrzony przez trenera Arkadija Czernyszowa.


1966 World Cup semi-final
Soviet Union vs West Germany
Goodison Park
Lev Yashin lends a helping hand
to Uwe Seeler pic.twitter.com/5QRJPP76MQ

— Football Past (@thecentretunnel) 15 lipca 2018

 

Na mistrzostwa świata powoływano go cztery razy. Po największy sukces - czwarte miejsce, tylko czwarte - sięgnął razem z kolegami w roku 1966.

Cztery lata wcześniej Sborna odpadła w ćwierćfinale. Zawiodła. Jaszyn wpuścił dwie szmaty z Chile. Zdarza się najlepszym. Po zwycięskim golu, na 2:1, napastnik Eladio Rojas przytulił radzieckiego bramkarza. Przyznał potem, że nie wierzył w to, co się stało - pokonał taką legendę.

Całą, ale to caluteńką winę zrzucono na Jaszyna. Jedyny wysłany z ZSRR na tę imprezę dziennikarz nie zostawił na bramkarzu reprezentacji suchej nitki.

I uwolnił gigantyczną lawinę krytyki.

- Lew chciał wtedy rzucić piłkę nożną. Miał dosyć - wyznała już po śmierci Jaszyna jego żona Walentyna Timofiejewna.

Lew Iwanowicz upamiętniony na znaczku / Źródło: Russian Post Public Domain

Opowiedziała też o codzienności wielkiego bramkarza, burząc mit papierosów i czegoś mocniejszego. Lew nigdy nie opuścił treningu, coś takiego było nie do pomyślenia. Powtarzał, że jego praca polega na rzucaniu swoich starych kości na murawę boiska.

Sam siebie nazywał wołem roboczym.

Po krytyce pozbierał się szybko, w wielkim stylu przypomniał wszystkim, że jest Czarną Panterą. Złotą Piłkę przyznano mu już w następnym sezonie.

Eusebio płakał

Jaszyn ma za sobą jeszcze jedną bitwę, nieporównanie trudniejszą od tej z roku ’62. Jako 20-latek - kiedy grę w piłkę łączył jeszcze z grą w hokeja, też na bramce, spodziewając się powołania do kadry - przeszedł załamanie nerwowe. Z otwartą przyłbicą zajął się tym tematem w autobiografii. "Czym jest depresja? Nie wiem. Zmęczenie narastało we mnie latami, aż w końcu coś pękło. Nie czułem nic, otaczała mnie pustka".

Być może w tym zwycięstwie, ratującym mu wtedy życie, pomogła piłka, którą tak kochał.

 

Czym jest depresja? Nie wiem. Zmęczenie narastało we mnie latami, aż w końcu coś pękło. Nie czułem nic, otaczała mnie pustka.

Lew Jaszyn

 

Pożegnalny mecz - w roku 1971 na stadionie Lenina w Moskwie - ściągnął na trybuny sto tysięcy widzów. Na boisku zjawili się sami wielcy - Pele, Eusebio, Franz Beckenbauer, Bobby Charlton, Gerd Mueller.

Rywale nie szczędzili mu należnych pochwał, co w sporcie - o innych dziedzinach życia nie wspominając - codziennością nie jest.

- Zawsze, kiedy mieliśmy grać przeciwko Jaszynowi, zarządzany był specjalny trening strzelecki. A on i tak bronił wszystko. Na swojej pozycji był najlepszy w historii, a jeżeli chodzi o karne, to konkurencję wyprzedził o kilka długości. Już samo to, że stawałeś do wykonania jedenastki, a przed sobą widziałeś tego ubranego na czarno faceta, odbierało ci pewność siebie. Jest bramkarzem XX wieku - twierdził Portugalczyk Eusebio, też legenda i zwycięzca Złotej Piłki.

Sława Jaszyna sięga wszędzie. Pomnik w Rio de Janeiro / Źródło: Agência Brasil CC BY 3.0 br


Jako sportowy emeryt pracował w swoim ukochanym Dynamie, najpierw szkolił tam młodzież, potem w administracji. W 1986 roku zdiagnozowano u niego zakrzepowe zapalenie żył, co skończyło się amputacją nogi.

Zmarł na raka żołądka cztery lata później.

Benfica przebywała wtedy w Dniepropietrowsku, gdzie mierzyła się z Dnipro w ówczesnym Pucharze Europy Mistrzów Klubowych, czyli dzisiejszej Lidze Mistrzów. Na stadionie zapadła cisza, kiedy ogłoszono, że Lew Jaszyn nie żyje. Kamery skierowano na Eusebio, gościa honorowego portugalskiej delegacji.

Płakał.

Podziel się
-
Zwiń

Anna Winiarska

ZobaczZajrzała do pieca, a tam nadpalona głowa. "Coście zrobili z tą dziewczyną?!"

Czytaj artykuł

Tytuł: Makabryczna historia "Rzeźnika z Krakowa" Źródło: Katedra Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Ludwik Dorn, Anna Winiarska, Bartosz Żurawicz, ks. Kazimierz Sowa, Beata Biel, Rafał Kazimierczak

 

Redakcja

Andrzej Olejniczak, Mateusz Sosnowski, Aleksandra Majda

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Karol Piątkowski, Michał Sadowski, Jacek Barczyński

 

Okładka

Krystiana Konieczna

Zobacz wszystkie