logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Arleta Zalewska, Krzysztof Skórzyński Była szefowa kampanii Dudy: dziś zdecydowanie bliżej mi do Trzaskowskiego
  • 2
    Radomir Czarnecki Musiał uciekać z kraju, przeszmuglowali go przemytnicy. Teraz ostrzega: u nas też zaczęło się od ataku na sędziów
  • 3
    Wanda Woźniak "Luzowanie przez Polskę obostrzeń to bardzo niebezpieczny manewr"
  • 4
    Justyna Kobus "Pomiędzy piskiem a bezgłośnym rykiem". Val Kilmer uczy się mówić od nowa
  • 5
    Anna Kwaśny Do tego miasta nie dochodzi żadna droga. Ale dotarł koronawirus. Ludzie walczą o tlen
  • 6
    Anna Winiarska "Ręce myć często, stopy rzadko, a głowy nie myć wcale". Chyba że astrolog pozwoli
  • 7
    Rafał Kazimierczak​ Na każdą zaczepkę odpowiadał pięścią lub kijem. Pokonała go hiszpańska grypa
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Arleta Zalewska, Krzysztof Skórzyński

Była szefowa kampanii Dudy: dziś zdecydowanie bliżej mi do Trzaskowskiego

Zobacz

Radomir Czarnecki

ZobaczMusiał uciekać z kraju, przeszmuglowali go przemytnicy. Teraz ostrzega: u nas też zaczęło się od ataku na sędziów

Czytaj artykuł

Tytuł: Yavuz Aydin - turecki sędzia, obecnie uchodźca

Wanda Woźniak

Zobacz"Luzowanie przez Polskę obostrzeń to bardzo niebezpieczny manewr"

Czytaj artykuł

Justyna Kobus

Zobacz"Pomiędzy piskiem a bezgłośnym rykiem". Val Kilmer uczy się mówić od nowa

Czytaj artykuł

Tytuł: magazyn Val Kilmer attends the Simply Shakespeare's Live Read of "The Merchant Of Venice" at Walt Disney Concert Hall on October 28, 2019 in Los Angele Źródło: Amanda Edwards/Getty Images

Anna Kwaśny

ZobaczDo tego miasta nie dochodzi żadna droga. Ale dotarł koronawirus. Ludzie walczą o tlen

Czytaj artykuł

Tytuł: Do Iquitos można dostać się tylko rzeką bądź samolotem Źródło: NASA

Anna Winiarska

Zobacz"Ręce myć często, stopy rzadko, a głowy nie myć wcale". Chyba że astrolog pozwoli

Czytaj artykuł

Tytuł: Niemyte i nieczesane włosy plątały się i sklejały, tworząc kołtuny Źródło: Wikipedia

Rafał Kazimierczak​

ZobaczNa każdą zaczepkę odpowiadał pięścią lub kijem. Pokonała go hiszpańska grypa

Czytaj artykuł

Tytuł: Joe Hall siał postrach wśród rywali Źródło: Library and Archives Canada Public Domain

Podziel się

Skurczybyk był z niego wyjątkowy. Łobuz. Nawet brutal. Nazywał się Joe Hall, choć bardziej znano go pod pseudonimem "Bad". Mówiono, że hokej w jego wykonaniu to rugby na łyżwach. Tego twardziela nad twardzielami powaliła hiszpańska grypa, która bezradny świat zaatakowała 100 lat temu.​

"Nauki medyczne przez cztery i pół roku poświęcano wojnie. Teraz z całych sił musimy je zwrócić w stronę walki z wrogiem największym ze wszystkich - chorobami zakaźnymi”.​​

28 grudnia 1918 roku, "Journal of American Medical Association" - artykuł wstępny ​​
​
Rywale bali się go i szanowali, bo płazem nie puszczał żadnej zaczepki. Odpowiadał na każdą z nich, pięścią lub kijem, którym - jak pisano - wymachiwał niczym szablą. ​
​
- Serce do rywalizacji Joe miał wielkie niczym dom - mawiał Lester Patrick, kolega z drużyny.​
​
Reputacja za Hallem ciągnęła się tak paskudna, że w spornych sytuacjach sędziowie zawsze byli przeciwko niemu. Uważali go za szydercę drwiącego z ich autorytetu.​
​
Uczciwie na to zapracował.
Joe Hall był znakomitym hokeistą / Wideo: Library and Archives Canada, Public Domain

10 szwów po uderzeniu kijem w głowę​​

Lista jego wybryków jest imponująco długa. ​
​
Z Alfem Skinnerem tłukł się tak zaciekle, że obaj zostali w końcu aresztowani, a sędzia kazał im zapłacić po 15 dolarów. ​
​
W meczu przeciwko ekipie z Toronto zaatakował od razu dwóch rywali - dlaczego nie - wywołując rozruchy na trybunach, z rzucaniem butelek i krzesełek włącznie. Awantura przeniosła się poza halę,  drużyna gości już w drodze na dworzec kolejowy została pobita przez czekających na nich miejscowych kibiców. ​
​
Newsy Lalonde'a huknął kijem w głowę z taką mocą, że potrzebnych było 10 szwów. Tu na usprawiedliwienie dodać należy, że był to rewanż Halla na Lalondzie za identyczną napaść sprzed dwóch tygodni, oznaczającą wtedy szwów osiem. ​
​
Prowadzącego jedno ze spotkań sędziego zaatakował najpierw słownie, potem już siłowo, za co władze ligi ukarały go 50 dolarami grzywny. Jego pracodawca był tak wściekły, że wlepił mu dodatkowe 100 dolarów kary.​
​
Po bitwie z Frankiem Patrickiem - bratem Lestera - obaj zalani byli krwią jak pięściarze schodzący z ringu. Wylądowali w ambulatorium z porozcinanymi od ciosów twarzami, a Hall przez czas jakiś potem narzekał na wzrok. ​
​
I tak dalej, i tak dalej. Bijatyka za bijatyką, skandal za skandalem. Mając trzydzieści kilka lat - co w tamtym czasie w sporcie było wiekiem podeszłym - Hall przewodził lidze w liczbie kar. ​Fani hokeja kochali go za to miłością czystą. ​
Lester Patrick w czasach gry w Seattle Metropolitans / Źródło: public domain

Dwa niosące śmierć słowa​​

Był najemnikiem, grał tam, gdzie płacono mu najwięcej. Z Quebec Bulldogs Puchar Stanleya zdobył dwukrotnie, z Kenora Thistles - raz.​
​
Przed szansą na tytuł czwarty stanął w roku 1919, reprezentując barwy mistrza National Hockey League - Montreal Canadiens. Finałową przeszkodą był triumfator Pacific Coast Hockey Association - Seattle Metropolitans.​
​
Seria odbywała się w Seattle, gdzie Canadiens wyruszyli koleją żelazną, przecinając cały kontynent. Szmat drogi. Na chwilę zatrzymali się w Vancouver, by rozegrać tam mecz pokazowy i trochę zarobić.  ​
​
Rywalizacja o Puchar Stanleya była wyniszczająca dla obu stron. Dwa starcia kończyły się dogrywkami, zawodnicy - dając z siebie absolutnie wszystko - padali po ostatniej syrenie wykończeni. Po dwóch zwycięstwach każdej z drużyn i jednym remisie o końcowym zwycięstwie decydować miało spotkanie numer 6, zaplanowane na 1 kwietnia.​
Nic z tego.
Od lewej: Newsy Lalonde, Frank Patrick i Cyclone Taylor / Źródło: public domain
​
Rano okazało się, że pięciu graczy z Montrealu i ich menedżer są chorzy. W szeregach Metropolitans było jeszcze gorzej - kilkunastu chorych plus członkowie ich rodzin, z którymi mieli styczność. Gorączka u wszystkich przekraczała 40 stopni, nie byli w stanie utrzymać się na nogach. ​
​
Serię postanowiono zawiesić.​
​
Bomba wybuchła po badaniach. Ogłoszono to, czego obawiano się najbardziej. Grypa hiszpańska. Te dwa straszne, niosące ze sobą śmierć słowa.​​

Rano był zdrowy, wieczorem nie żył​​

Nazwa jest myląca, pandemia nie nadciągnęła z Hiszpanii. Prawdopodobnie wzięła się stąd, że w Hiszpanii, w przeciwieństwie do innych krajów, nie cenzurowano informacji o nowej zarazie. ​
​
Hipotez strefy zero jest kilka.​
​
Pierwsza: ​
​
Amerykańskie hrabstwo Haskell w stanie Kansas. Tam w początkach roku 1918 miejscowy lekarz zaobserwował wzrost zachorowań na grypę kończących się śmiercią pacjentów. Sytuacja zaniepokoiła go tak bardzo, że zawiadomił o tym władze federalne. Choroba miała dotrzeć w te strony z Camp Funston, bazy wojskowej, jej żołnierze odwiedzali rodziny w Haskell. Wtedy nikt tego nie powiązał, żołnierze przerzuceni zostali do Francji, a stamtąd epidemia ruszyła dalej.​
​
Druga: ​
​
Francja. Jeszcze w 1916 roku grypa zaatakowała brytyjską bazę w Etaples w departamencie Pas-de-Calais, a potem przeniosła się Aldershot na Wyspach. Umierał co czwarty chory. Na zachowanych zdjęciach widać żołnierzy z drobiem i świniami, co ma sugerować, że pochodzenie epidemii było odzwierzęce. ​
​
Trzecia:​
​
Chiny. Tam epidemia wybuchła w połowie roku 1918. A niebawem, nic sobie z tego nie robiąc, grubo ponad 100 tysięcy chińskich robotników przybyło do Europy, między innymi w okolice Etaples.​
Joe Hall siał postrach wśród rywali / Źródło: Library and Archives Canada Public Domain
​
Lekarze byli bezradni, nie wiedzieli, z jakim rywalem przyszło im się mierzyć. Stosowane wtedy puszczanie krwi czy lewatywa nic nie dawały. Najgroźniejsze były powikłania pogrypowe, te prowadzące do zapalenia płuc kończyły się śmiercią. ​
​
Okoliczności rozprzestrzenianiu się zarazy sprzyjały wybitnie. Trwała pierwsza wojna światowa, przemieszczały się armie, wędrowali cywile - wszystko w fatalnych warunkach sanitarnych. Chorzy i zdrowi, zdrowi i chorzy, razem, bo o życiu w izolacji nie było mowy. ​
​
Druga fala hiszpanki, prawdopodobnie już zmutowanej i groźniejszej, zaatakowała jesienią roku 1918. Objęła cały świat, od Ameryki po Nową Zelandię. Ludzie umierali w zastraszającym tempie. Młody, silny mężczyzna rano na nic się nie uskarżał, a wieczorem już nie żył. ​
​
O dane, choćby przybliżone, trudno - szacuje się, że zachorowało około 500 milionów ludzi, czyli jedna trzecia ówczesnej populacji. Pandemia zabrała - tu liczby różnią się bardzo - od 25 do 100 milionów ludzi.
Ustępować zaczęła niespodziewanie, po kilku miesiącach, choć jej ogniska znajdowano jeszcze dwa lata później.​
​
Do Seattle zawitała pod koniec marca 1919 roku.​​

Matka zdążyła, żona z dziećmi nie​

"Do gry zawodnicy będą zdolni dopiero za dwa, trzy tygodnie" - brzmiał komunikat, który wysłano do prasy po zawieszeniu rywalizacji w Pucharze Stanleya.
​
Dochodzili do siebie szybko, nawet bardzo. Z jednym wyjątkiem - Hall, 37-latek, najstarszy z nich, czuł się coraz gorzej. Ten gladiator, ten rugbysta na łyżwach, gasł. Przegrywał najważniejszy pojedynek. Umieszczono go w Columbia Sanitarium, szpitalu prowadzonym przez zakon Sióstr Misjonarek Najświętszego Serca Jezusowego. Kiedy grypa przeszła w zapalenie płuc, jego najbliższym poradzono, by jak najszybciej przybyli do Seattle. Mieszkająca w Vancouver matka zdążyła, czuwała przy jego łóżku.​
​
Żonę i trójkę dzieci tragiczna wiadomość dopadła w pociągu jadącym z Brandon w prowincji Manitoba. "Joseph Henry Hall zmarł 5 kwietnia 1919 roku o godzinie 15" - przeczytali w dostarczonym im telegramie.
"Bad Joe" zmarł 5 kwietnia 1919 roku / Źródło: public domain
​
​
Finały odwołano. Na Pucharze Stanleya wygrawerowano nazwy obu drużyn i słowa SERIA NIE ZAKOŃCZONA.​
​
Trzy dni później Hall spoczął na Mountain View Cemetery w Vancouver. Trumnę na barkach nieśli jego koledzy z lodowiska, sławy ówczesnego hokeja.​
​
- Był weteranem, jednym z najpopularniejszych przedstawicieli naszego sportu. Straciliśmy kogoś bardzo ważnego - przemawiał Frank Patrick.​
​
Wdowa, pani Clare Alexander, zarabiająca na życie jako nauczycielka, została z niewielkimi oszczędnościami pozostawionymi przez męża. Joe, kiedy nie grał, handlował cygarami, za co kokosów - jak i za uganianie się za krążkiem po lodzie - nie było. Lokalna społeczność w hrabstwach Brandon, Winnipeg i Moose Jaw zorganizowała mecze charytatywne, by pomóc jego rodzinie. Zebrano 2153 dolary i 50 centów. Dokładnie rozczarowujące 2153,50, co dzisiaj daje mniej więcej 27 tysięcy. 500 dolarów dorzucili bracia Patrickowie.​
​
Władze ligi nie dały nic.  ​
​
Rok później grano w hokeja jak dawniej.
W roku 2019 po Puchar Stanleya sięgnęła ekipa St. Louis Blues / Wideo: gettyimages.com
Podziel się
-
Zwiń

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Arleta Zalewska, Krzysztof Skórzyński, Maciej Kluczka, Wanda Woźniak, Anna Kwaśny, Radomir Czarnecki, Anna Winiarska, Justyna Kobus, Rafał Kazimierczak

 

Redakcja

Grzegorz Popławski, Mateusz Sosnowski, Aleksandra Majda

 

Realizacja

Estera Prugar, Klara Styczyńska, Joanna Smolińska

 

Korekta

Krzysztof Wojciechowski, Jarosław Butkiewicz

 

Fotoedycja/grafika

Wiktoria Diduch, Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński

Zobacz wszystkie